Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Pracownik korporacji, jeśli wierzyć wszechobecnym w sieci memom, marzy o rzuceniu wszystkiego i wyjechaniu w Bieszczady. Z kolei bieszczadzki rolnik chętnie zrzuciłby symboliczne chomąto i udał się w stronę stolicy, żeby zasilić kadry Mordoru na Domaniewskiej. Czy jednak tego rodzaju gwałtowne zmiany stylu życia są naprawdę dobre? Wydaje się, że znużeni korpo wyjadacze wcale nie czuliby się komfortowo w miejscu, w którym diabeł mówi dobranoc (i to o godzinie, o której zwykli są wciąż pracować), a i żądni świateł wielkiego miasta mieszkańcy rubieży nie pialiby z uciechy wrzuceni w miejski wir.